najdłuższa noc w roku...

a ja nie mogę zasnąć. nie korzystam, choć przecież perspektywa długiego spania zawsze mnie kusiła. myślę frywolnie, że to wina przesilenia. pełni i jednoczesnego zaćmienia. taka totalna kumulacja. szkoda tylko, że nie w totka. fajnie zwalić wszystko na ciała wcale nie niebieskie, ale nie poprawia mi to specjalnie nastroju. ostatnio wszystko wokół wiruje, a ja brnę, starając się nie wywinąć orła. czy też innego mniej majestatycznego ptaka.

i'm going through changes...

niektórzy w ramach dodatku motywacyjnego wieszają sobie na tablicy korkowej nad komputerem przypięte zielonymi szpilkami-beczułkami hasło DON'T GIVE UP. ja przykleiłam do drzwi DON'T GET USED TO. a i tak czasem o tym zapominam...

gdy tylko na horyzoncie pojawi się choćby blady cień stabilizacji - łapię oddech, mam wrażenie, że już będzie trochę spokoju, znów zajmę się moimi sprawami, albo przynajmniej zapiszę się na masaż, obejrzę zaległe filmy... nic z tego. następuje nagłe, wcale niegłośne, ani też przejasne BOOM!

i znów muszę odszukać siebie...

JoomSpirit